Po pierwsze, ten zapach naprawdę powinien być oznaczony jako Gentleman by Givenchy, a nie Gentleman (nowy). Te nawiasy od razu sugerują, że sama marka próbuje oddzielić nowy aromat od oryginału z 1974 roku w ten sam sposób, w jaki Dior oddziela Sauvage od Eau Sauvage (1966), z niewielkim przearanżowaniem nazwy. Calvin Klein niedawno zrobił to samo z Obsessed for Men w 2017 roku, oddzielając go od Obsession for Men (1986). I jak dotąd tylko Yves Saint Laurent ponownie użył nazwy Y w nowej męskiej wersji, którą zapoczątkował w 1964 roku. Czuję, że nienawiść i zamieszanie w gronie fanów ucichłoby, gdyby wszyscy po prostu odnieśli się do tego zapachu w sposób, w jaki robią to jego twórcy.
Większość problemów wynika z upierania się, że to „nowy dżentelmen Givenchy”, gdy jedno dobre powąchanie jasno pokazuje, że tak nie jest. To raczej kolejne nostalgiczne ujęcie z nowym aromatem w prezentacji, jak wszystkie powyższe (może z wyjątkiem Sauvage). Teraz, gdy usunęliśmy wszystkie te awantury, sprawdźmy jak pachnie Givenchy Gentleman 2017? Cóż, myślę, że jest naprawdę średni. Odkąd Chanel wypuścił Bleu de Chanel, pierwszą spóźnioną wodę tego domu, która zmieniła nazwę ze starych, wycofanych perfum i użyła najnowocześniejszego wówczas więźnia z ambroksanu, aby go ogrzać. Co więcej końcowi projektanci zdali sobie sprawę, że oni również mogą wydać bardziej popularny męski zapach. Taki, który wykorzystuje dziedzictwo, z tą syntetyczną nutą bazową, aby połączyć zwykle bardziej specyficzny dla smaku świat męskich perfum z wyższej klasy ze średnią (i niższą) warstwą demograficzną. To było tylko kwestią czasu, kiedy Givenchy wskoczy na pokład tego szaleństwa i zrobi Gentlemana.
Całość jest prezentowana w klasycznej „butelce na pigułki” z połowy wieku z ramionami i etykietą, którą wszystkie stare zapachy Givenchy stosowały na początku, ale na tym kończą się podobieństwa do esencji vintage. Jest to piskliwie czysty kwiatowy pod każdym względem zapach, co jest interesującym odwróceniem się od wodnych, cytrusowych i fryzjerskich aromatów, do których dążyły inne domy imitujące zasilaną ambroksanem świeżość Bleu de Chanel. Dla mnie Givenchy Gentleman 2017 znajduje się gdzieś pod Bleu de Chanel i Sauvage i z pewnością jest lepszy niż okropny Y for Men Yves Saint Laurenta, ale niewiele.
Perfumiarze Olivier Cresp i Nathalie Lorson pracowali nad kompozycją razem, ale tak naprawdę nie wydaje mi się, żeby tak było. Kreacja otwiera się akordem gruszki i kardamonu, słodkim, miękkim i nieco pudrowym. Dalej przechodzi w dość syntetycznego irysa w środku, który jest reklamowany jako główny akord zapachu. Dobry aromat irysa jest jak dobry zapach skóry. Zwykle to drogi składnik, chociaż projektanci tacy jak Versace udowodnili, że tani irys może być skutecznie wykonany z wystarczająco wysokiej jakości nutami flankerami, jak tytoniowy irys w Versace The Dreamer. Ale tutaj w nieprzekonujący sposób łączy się z dość cierpką lawendą, dzięki czemu jakość irysa (lub jego brak) jest bardzo widoczny. Uwielbiam dobry tani produkt, o ile nie pachnie tanio, a nawet nie jest tanio sprzedawany, więc jest jeszcze gorzej.
Wybielona skóra, paczula i sczerniała wanilia są następnymi składnikami w bazie, które są tą samą kombinacją, jaką Ilias Ermenidas i Christophe Raynaud użyli w Obsessed for Men. Tutaj nie jest to tak mocno zaangażowane, ponieważ nie jest to orientalne brzmienie. Kończy się po prostu słodką irytującą, pudrową kleistością, która unosi się wysoko na piżmie i ambroksanie. To sprawia, że na finiszu przechodzi od czystego do swędzącego odczucia. Gentleman by Givenchy po prostu nie wydaje się czymś, co chciałby nosić dżentelmen, ponieważ jest tak zaciekle nastawiony na to, co w 2010 roku było najbardziej obfite po męskiej stronie ogrodzenia. Nie wygląda jak zapach cytrusowy, orientalny, ani nawet fryzjerski
Nie wyróżnia się sam z siebie, nawet wśród współczesnych rówieśników, i chociaż nie jest totalnym bałaganem jak Y for Men, po prostu jest wypełniaczem. Próbującym tak bardzo udawać zabójcę, że jedynym przyjemnym aspektem jest trzymanie butelki i może wąchanie krótkiego otwarcia gruszki i kardamonu. Jest to jedyną sensowną częścią, którą widzę, że naprawdę sprawia mi przyjemność. Dzięki ambroksanowi ma całkiem przyzwoitą moc wypowiedzi, ale zmęczysz się nim na długo, zanim zniknie ze skóry lub koszuli. Givenchy Gentleman 2017 czuje się jak pospiesznie podjęta próba zmuszenia dojnej krowy do zapełnienia kasy. Lecz w przeciwieństwie do takich perfum jak Bleu de Chanel czy Sauvage, nawet nie próbuje być dobry w tym, co robi.
Zawsze znajdą się ludzie, którzy nienawidzą ogólnych zapachów, niezależnie od tego, czy są stworzone przez Avon, czy Roja Dove. Ale nawet w porównaniu z zaletami innych byłych generalistów na wysokim lub niskim poziomie, Gentleman po prostu wydaje się znośny, co nie jest godne opuszczenia kciuka w dół dla mnie, ani podniesienia kciuka w górę. Jest o wiele lepsze, co możesz zrobić, nawet jeśli prawdziwe jest przeciwieństwo bycia o wiele gorszym. Żaden dom nie powinien tak naprawdę starać się osiągnąć stanu przeciętności. Jednak podczas gdy marki o znacznie niższych budżetach lub sprzedające się znacznie większym (i mniej zamożnym) tłumom mogą otrzymać przepustkę. Nie mają one tak dużo miejsca na robienie rzeczy naprawdę niezwykłych (choć mogą się zdarzyć pojedyncze przypadki). Domy z dużo większą ilością pary jak Givenchy, ze sprawdzonym talentem za kierownicą mają jeszcze mniej wymówek.
Jeśli absolutnie potrzebujesz Givenchy, aby był dostawcą następnego zapachu do miejsca pracy od dziewiątej do piątej i musi to być coś nowego, to jest to dobry wybór. Oryginalny Gentleman, który zapoczątkował ten zapach, również nie był zbyt wyszukany. Miał w sobie głównie paczulę z odrobiną cynamonu, skóry, mchu dębowego i cywetu, aby był nieco słodki i męski. Był też elegancki i wyrazisty, z niezachwianą postawą „kochaj lub nienawidź”, jak większość szlachetnych dżentelmenów. Te perfumy przypominają bardziej „proszę, proszę, nie zauważaj mnie, gdy wypijam ostatnią filiżankę kawy z dzbanka”. Facet, który nosi tę esencję nie chce być zauważony, pochwalony, skarcony, czy cokolwiek takiego. Po prostu chce tam być i to wszystko. Gentleman by Givenchy to dosłownie „ja też” w butelce i długo po tym, jak zniknie z pola widzenia, ludzie nadal będą rozmawiać o oryginale. Śmiejąc się z tego, jak robią pierwszą falę przetrwania New Beetles, ciągnąc się wzdłuż głównej ulicy w patynie wyblakłej farby, popękanych plastikowych zderzaków i napisem „umyj mnie”, wypisanym w zaschniętym błocie wzdłuż progów. Ech.